Za mną kolejny tydzień ruszania tyłka. Trochę mi wstyd, że tak mało, a tradycyjnie mam w zapasie 100 wymówek dlaczego tylko tyle :-) Bez obaw, już teraz wiem, że obecny tydzień będzie o niebo lepszy od minionego. Do ćwiczeń dorzuciłam, a raczej wyrzuciłam kilka rzeczy z mojego jadłospisu. W miejsce ziemniaków i makaronów zawędrowały gotowane warzywa. Walczę także z moim uzależnieniem od czekolady i słonych przekąsek, całkiem dobrze mi to wychodzi.
TYDZIEŃ 2 (18-24.02.2013)
czwartek (21.02.2013)
+ 1 h szybkiego marszu na bieżni
+ 30 minut orbitrek
niedziela (24.02.2013)
+ 15 minut szybkiego marszu na bieżni
+ 15 minut orbitrek
+ 40 minut sauna na podczerwień
A Wy zaczęłyście już przygotowania do sezonu bikini? :)
26.2.13
25.2.13
Lot – chyba warto
Nowość w naszych kinach, Denzel Washington, którego bardzo
lubię i nominacje do Oskara sprawiły, że wybrałam się w weekend do kina na film
„Lot”. Przyznam się, że spodziewałam się bardziej filmu katastroficznego, a
skończyło się dramacie.
Film opowiada historię kapitana Whitakera, który ma duży
problem z alkoholem i narkotykami, a będąc pod wpływem tych środków dokonał
jakiegoś niemożliwego manewru i uratował setkę osób od śmierci. Z jednej strony
naćpany i pijany kapitan samolotu za sterami, który ryzykuje ludzkie życie
poprzez swój stan, a z drugiej strony może i dzięki temu ratuje swoich
pasażerów…
Jak już wspominałam, spodziewałam się większej ilości ujęć
typowo katastroficznych, ale chyba to i dobrze, bo może nie wsiadłabym po tym
do samolotu ;-) Początkowa faza filmu, gdzie widzimy katastrofę, leci nam
szybko, ale powiem szczerze, że im dalej tym dla mnie coraz nudniej i coraz
bardziej kręciłam się w kinowym fotelu. Reżyser skupił się raczej na rozterkach
bohatera, jego kłamstwach i problemach niż na szybkiej akcji. Niektóre sceny
były dla mnie nieco przydługie, a samo zakończenie tej historii bez szczęśliwego
zakończenia (choć może jednak z happy endem?).
Generalnie polecam ten film, trochę przydługi, ale dobrze
się ogląda. Do tego dobra gra aktorska (zresztą jak zawsze) Washingtona i zabawna rola Johna Goodmana (która przypomniała mi moją ulubioną piosenkę Stonesów).
18.2.13
Zaczynam się ruszać...
Jak to zazwyczaj bywa w 99% nie dotrzymujemy naszych postanowień na nowy rok dlatego zbytnio nie zaprzątałam sobie nimi głowy w styczniu. Moje postanowienie to niezmiennie od kilku lat, pewnie jak milionów innych kobiet, to SCHUDNĄĆ.
Przez kilka lat siedzenia w pracy za biurkiem zebrało mi się trochę dużo nadprogramowych kilogramów, których chciałabym się pozbyć. Przyznam, że na początku lutego dopadł mnie impuls, który sprawił, że zaczęłam coś robić z tym zbędnym i niezdrowym balastem :-)
Impulsem, przynajmniej dla mnie, było otwarcie nowego klubu fitness w moim mieście i promocyjna cena karnetu. W miesięcznym abonamencie za 99 złotych mogę do woli korzystać z siłowni, wszystkich zajęć fitness, sztuk walki, saun, platform wibracyjnych i rolleticów - skusili mnie :-)
Póki co skupiam się na ćwiczeniach cardio: energiczne marsze na bieżni, orbitrek, stepper i rowerek. Wczoraj po raz pierwszy byłam także na saunie na podczerwień (polecam!).
W związku z tym moim "ruszaniem się" będzie tutaj więcej postów o takiej tematyce, bo chciałabym udokumentować tą moją walkę z kilogramami, a przy okazji mam nadzieję, że pisanie o tym przed Wami będzie dla mnie motywacją :-)
TYDZIEŃ 1 (11-17.02.2013)
wtorek (12.02.2013)
+ 1 h szybkiego marszu na bieżni
+ 30 minut orbitrek
czwartek (14.02.2013)
+ 1 h szybkiego marszu na bieżni
+ 30 minut orbitrek
niedziela (17.02.2013)
+ 40 minut orbitrek
+ 20 minut szybkiego marszu na bieżni
+ 30 minut w saunie na podczerwień
W planach mam dodanie treningów z słynną Ewą Chodakowską, mimo, że coś mnie w niej drażni to mam nadzieję, że efekty będą warte przecierpienia "endorfin", "duszyczek" i "słoneczek". Kolejny raport z mojej aktywności i moje przemyślenia już za tydzień ;-)
Przez kilka lat siedzenia w pracy za biurkiem zebrało mi się trochę dużo nadprogramowych kilogramów, których chciałabym się pozbyć. Przyznam, że na początku lutego dopadł mnie impuls, który sprawił, że zaczęłam coś robić z tym zbędnym i niezdrowym balastem :-)
Impulsem, przynajmniej dla mnie, było otwarcie nowego klubu fitness w moim mieście i promocyjna cena karnetu. W miesięcznym abonamencie za 99 złotych mogę do woli korzystać z siłowni, wszystkich zajęć fitness, sztuk walki, saun, platform wibracyjnych i rolleticów - skusili mnie :-)
Póki co skupiam się na ćwiczeniach cardio: energiczne marsze na bieżni, orbitrek, stepper i rowerek. Wczoraj po raz pierwszy byłam także na saunie na podczerwień (polecam!).
W związku z tym moim "ruszaniem się" będzie tutaj więcej postów o takiej tematyce, bo chciałabym udokumentować tą moją walkę z kilogramami, a przy okazji mam nadzieję, że pisanie o tym przed Wami będzie dla mnie motywacją :-)
TYDZIEŃ 1 (11-17.02.2013)
wtorek (12.02.2013)
+ 1 h szybkiego marszu na bieżni
+ 30 minut orbitrek
czwartek (14.02.2013)
+ 1 h szybkiego marszu na bieżni
+ 30 minut orbitrek
niedziela (17.02.2013)
+ 40 minut orbitrek
+ 20 minut szybkiego marszu na bieżni
+ 30 minut w saunie na podczerwień
W planach mam dodanie treningów z słynną Ewą Chodakowską, mimo, że coś mnie w niej drażni to mam nadzieję, że efekty będą warte przecierpienia "endorfin", "duszyczek" i "słoneczek". Kolejny raport z mojej aktywności i moje przemyślenia już za tydzień ;-)
9.2.13
Mój mały jubileusz
Mam problem z regularnością wpisów, ale to, że ktoś tu zagląda motywuje mnie do większej pracy nad moim kawałkiem internetowej przestrzeni.
Mam nadzieję, że choć trochę się Wam podoba to co robię i jeszcze kiedyś do mnie zajrzycie :-)
Na koniec zostawiam Wam moją ulubioną ostatnio piosenkę, którą katuję kilka razy dziennie - świetnie wpisuje się w zbliżający się klimat święta zakochanych.
8.2.13
10 pomysłów na walentynkowe prezenty
Witajcie! :-)
Dziś przygotowałam kilka pomysłów na walentynkowe prezenty, wybrałam rzeczy o różnym zakresie cenowym i takie które ja chętnie bym otrzymała :) Lubię Walentynki jako święto zakochanych, ale przyznam szczerze, że nie przepadam za tym szałem serduszek w amerykańskim stylu.
Co do moich propozycji, ciągle numerem 1 na mojej liście życzeń jest Furla Candy, która to jakoś nie może do mnie trafić, bo zawsze znajdują się inne wydatki.
A Wy co chętnie byście przygarnęły? :-)
1. Naszyjnik Yes Love Is Everywhere 329 PLN - 2. Melissa Sky ok. 415 PLN - 3. Michael Kors Selma ok. 1200 PLN - 4. Furla Candy Bag 820 PLN - 5. Bielizna Gilda&Pearl ok. 700 PLN - 6. Etui na iPhone Diane von Furstenberg ok. 130 PLN - 7. Kubek z Pakamery 37 PLN - 8. Piżama Reserved 109,99 - 9. Bukiet z piwonii - 10. Zakolanówki wełniane Asos ok. 17 PLN
Dziś przygotowałam kilka pomysłów na walentynkowe prezenty, wybrałam rzeczy o różnym zakresie cenowym i takie które ja chętnie bym otrzymała :) Lubię Walentynki jako święto zakochanych, ale przyznam szczerze, że nie przepadam za tym szałem serduszek w amerykańskim stylu.
Co do moich propozycji, ciągle numerem 1 na mojej liście życzeń jest Furla Candy, która to jakoś nie może do mnie trafić, bo zawsze znajdują się inne wydatki.
A Wy co chętnie byście przygarnęły? :-)
1. Naszyjnik Yes Love Is Everywhere 329 PLN - 2. Melissa Sky ok. 415 PLN - 3. Michael Kors Selma ok. 1200 PLN - 4. Furla Candy Bag 820 PLN - 5. Bielizna Gilda&Pearl ok. 700 PLN - 6. Etui na iPhone Diane von Furstenberg ok. 130 PLN - 7. Kubek z Pakamery 37 PLN - 8. Piżama Reserved 109,99 - 9. Bukiet z piwonii - 10. Zakolanówki wełniane Asos ok. 17 PLN
Subskrybuj:
Posty (Atom)