3.10.13

Zmiany...

Kolejna z mojej strony dłuuuuuga blogowa przerwa. Szczerze powiedziawszy dopadła mnie "jesienna depresja" i nie miałam ochoty na nic, z blogowaniem na czele.
Jesień to z całą pewnością nie jest moja ulubiona pora roku, bo kojarzy mi się z ciągłymi infekcjami, które trapiły mnie za młodu, a i teraz dają o sobie znać. Najchętniej nie wychodziłabym z domu, bo czy jest coś przyjemniejszego od leżenia pod ciepłym kocykiem, mając przy nogach ciepłą poduchę w osobie mojego psa, a u boku kubek dobrej herbaty? :-)
Lenistwo dopadło mnie na całego, ale cały czas mobilizuję się do aktywności fizycznej i powrotu na siłownię. Póki co mój sportowy tryb życia kończy się na przejażdżkach do i z pracy, ale lepszy rydz (znowu ta jesień;) niż nic.
Jak może niektórzy zauważyli postanowiłam zmienić nazwę bloga, jego nagłówek, a i nieco zmienić jego profil. Do tej pory bardziej nastawiałam się na tematy modowe, ale wydaje mi się, że bliższy będzie mi ten modny "lajfstajl" wzbogacony o tematykę fitnessową. Generalnie trochę zmian będzie i trochę pomysłów w głowie mam, ale zapewne tradycyjnie da o sobie znać mój słomiany zapał :-) Pożyjemy i zobaczymy co z tego wyniknie więc z góry dziękuję Wam, że czasem tu wpadacie i podczytujecie moje wywody.




14.7.13

Zara leopard sneakers, czyli cierpliwość się opłaca

W grudniu ubiegłego roku na mojej wyprzedażowej liście życzeń znalazły się sportowe buty w cętki z Zary. Wtedy też cena była wysoka (399 złotych), potrafię dać za dobre buty kilkaset złotych to te z Zary moim zdaniem nie są tego kompletnie warte.
Opłaciło się być cierpliwym i po pół roku udało mi się zakupić buty z prawie 70% obniżką za 129 złotych. Zaoszczędzone 270 złotych? To tygrysy lubią najbardziej :-)
Póki co czekają na swój debiut, bo póki co w użyciu są u mnie sandały i klapki.
Te buty to mój dotychczas najlepszy łup w trwających obecnie wyprzedażach, a czym Wy możecie się pochwalić?


1.7.13

Zakopane

Witajcie :-)
Mamy już lato, dzieciaki odebrały swoje szkolne świadectwa i wielu z nas wyjeżdża odpocząć przed codziennością. Tak było też ze mną, ale z racji obowiązków w pracy póki co nie mogę sobie pozwolić na długi urlop. Postawiłam jednak na weekendowy wyjazd do Zakopanego.
Przyznam, że była to moja pierwsza w życiu wizyta w stolicy Tatr i może dlatego po tych wszystkich opowieściach znajomych miałam zbyt wygórowane wymagania co do tego miasta.
Jeżeli spodziewacie się w dalszej części wpisu modnych zdjęć zakupów z Krupówek, potraw z lokalnych restauracji czy moich szałowych, górskich stylizacji to... ten post nie jest dla Was :-) Cenię sobie czasami wypad na łono natury, gdy to mam czas ogarnąć kilka spraw w mojej głowie. Na nogach miałam nie moje nowe buty z Zary, a buty trekkingowe. Wszystkie rzeczy były w plecaku, a nie w LV ;-)
Wracając jednak do samego Zakopanego, mam nadzieję, że nie obrażę osób z Zakopanego, które czytają moje bloga, ale uważam, że to jedno z bardziej przereklamowanych miast w Polsce.
O ile jestem zachwycona wizytą nad Morskim Okiem (warto było odwiedzić to miasto dla tego widoku) to Krupówki są dla mnie średnio atrakcyjnym miejscem z dzikimi tłumami ludzi. Także o Gubałówce nie powiem zbyt wiele dobrego, bo miałam wrażenie, że zamienia się to pewnie piękne kiedyś miejsce na siłę w jakiś komercyjny deptak, gdzie można kupić wszystko (łącznie z targami taniej książki na szczycie Gubałówki hmm). Mimo, że pogoda nie do końca dopisała to widoki w Tatrach były bezcenne i mam nadzieję, że kiedyś wrócę w to piękne miejsce z sympatycznymi ludźmi, a nie na Krupówki i całą tą zwariowaną otoczkę :-)
W drodze powrotnej zahaczyliśmy jeszcze o Wadowice i słynne, papieskie kremówki. Mmmm, wszystkie spalone kalorie w górach zostały nadrobione! :-)

 Piękny Kościół na Bachledówce, cały w drewnie.


 Morskie Oko - bezcenne widoki


Orzechówka, czyli złodziejka znad Morskiego Oka. Gdy tam będziecie, pilnujcie swojego jedzenia :-)

 Morskie Oko z trochę innej strony




Wadowicka kremówka papieska, czyli niebo w gębie :-)


30.5.13

Rękawiczki na siłownię - które najlepsze?

Wracam po kolejnej długiej przerwie z mojej strony, nie ma się co rozwodzić nad powodami, bo jak już pewnie zauważyliście jestem królową wymówek :-)
Przejdźmy do rzeczy, a mianowicie dziś na tapetę wzięłam rękawiczki do ćwiczeń na siłowni.



Póki co nie ćwiczę siłowo, a aerobowo i rękawiczki były mi potrzebne do wioseł, na których lubię w ostatnim czasie poćwiczyć. Już po kilkunastu minutach treningu na ergometrze wioślarskim, bo tak fachowo nazywa się ten sprzęt, robiły mi się odciski wewnątrz dłoni, tuż pod palcami. Jednym wyjściem wydawały mi się rękawiczki i póki co jestem posiadaczką aż trzech par rękawiczek treningowych

Jako, że sprawa była pilna (bo ręce dosyć bolały) to na pierwszy ogień trafiły rękawiczki... rowerowe z Lidla :-) Wydałam na nie całe 15 złotych, bo akurat trafiłam na rowerowy tydzień w tym sklepie. Moim głównym przemyśleniem jest fakt, że nazwa rowerowe oznacza, że są na rower i niech tak zostanie. Co prawda mają fajną żelową poduszkę i dzięki temu jest miękko, ale są one zdecydowanie za grube na wiosłowanie. Dodatkowo są też na mnie odrobinę za duże, ale mniejszych niestety nie było. Uwagi mam też do jakości, ale za 15 złotych nie można wymagać cudów i zaciągający się materiał i wychodzące nitki to chyba normalka.


Szukamy dalej... Na pomoc przyszło Zalando, gdzie dział sportowy jest dość rozbudowany i czasami można upolować fajne rzeczy w korzystnych cenach. W tym sklepie zamówiłam kolejne rękawiczki, czyli beżowo-złote Reebok. Rękawiczki wykonane z tkaniny i skóry. Od wewnętrznej strony mają nieco grubszą tkaninę, z góry jest ona cienka i przewiewna. Rękawiczki Reeboka są dosyć mocno zabudowane i mnie jest w nich trochę za ciepło. Niestety, nie mają żadnych gumowych elementów (Lidlowskie to miały), które mają zapobiec ślizganiu się i to moim zdaniem mocno je dyskwalifikuje.Sumując: fajna kolorystyka, ale to dalej nie TO. Dobrze, że zapłaciłam za nie w promocji ok. 30 złotych.




Na zakończenie trzeci nabytek, czyli rękawiczki Under Armour. W Polsce ta firma nie jest jeszcze zbyt popularna, ale obserwując zagraniczne strony o tematyce fitness można stwierdzić, że w Stanach Zjednoczonych jest obecnie boom na tą markę. Przeglądając stronę można zobaczyć fajne, kolorowe kolekcje, które spokojnie mogłyby konkurować z Nike czy Adidas. Do nas póki co trafiają jakieś pojedyncze produkty, a mnie osobiście UA kojarzy się z odzieżą termoaktywną.
Wracając do rękawiczek, ponownie zakup z Zalando. Wydawało się, że do trzech razy sztuka, ale to dalej nie to. Jestem zakochana w ich wyglądzie, przyczepność jest dobra (gumowe elementy), są przewiewne ale są dla mnie zwyczajnie za cienkie i cały czas zdarza mi się odczuwać ból podczas treningu.

Jak widzicie nie jest łatwe życie wybrednej baby ;-) Szukam dalej choć nie mam pojęcia czego... Może rękawiczki treningowe ze skóry dałyby radę pokonać ten dyskomfort? Macie jakieś doświadczenia z tego typu akcesoriami? Może polecacie jakiś sprzęt?


3.5.13

Kolejny powrót



Witam Was po kolejnej przerwie z mojej strony. Ostatnio totalnie zaniedbałam bloga, ale o dziwo ciągle tu zaglądacie za co Wam dziękuję :-) Kwiecień nie był dla mnie zbyt łaskawy i cieszę się, że ten miesiąc już się skończył. Miałam trochę spraw osobistych m.in. okradziono mnie i mocno mnie ten fakt zdołował, a dodatkowo było trochę załatwiania spraw formalnych… Mam nadzieję, że to co złe już za mną i że maj będzie dla mnie bardziej łaskawszy, choć pogoda za oknem (od wczoraj deszcz i burze) nie nastraja mnie zbyt pozytywnie.
Na początek podsumuję moją aktywność fizyczną w kwietniu. Nie było z tym najlepiej, ale kilka razy udało mi się odwiedzić siłownie i ruszyć trochę tyłkiem. W ostatnim czasie mocno skumplowałam się z orbitrekiem na którym robię godzinne treningi. Czas umila mi odtwarzacz mp3, mam już wyliczone, że 12-13 moich ulubionych piosenek to właśnie godzina na orbitreku J
Cały czas jestem w lesie ze zdrowym odżywianiem, kilka dni jest dobrze, a potem nagły atak i jestem jak odkurzacz, który mógłby wessać wszystkie Kinder Bueno w promieniu 10 kilometrów :-) Nie jest lekko, ale przecież nikt nie mówił, że droga do sukcesu będzie jak ta strzałka na obrazku poniżej...

KWIECIEŃ 2013:
poniedziałek (08.04.2013)
+ 30 minut na orbitreku
+ 20 minut szybkiego marszu na bieżni
+ 10 minut na wiosłach

poniedziałek (15.04.2013)
+ 30 minut szybkiego marszu na bieżni
+ 30 minut na wiosłach

niedziela (21.04.2013)
+ 30 minut szybkiego marszu na bieżni
+ 10 minut na orbitreku
+ 5 minut na wiosłach
+ 30 minut sauna na podczerwień

czwartek (25.04.2013)
+ 60 minut na orbitreku

sobota (27.04.2013)
+ 60 minut na orbitreku
+ 30 minut szybkiego marszu na bieżni

niedziela (28.04.2013)
+ 60 minut na orbitreku
+ 30 minut sauna na podczerwień

wtorek (30.04.2013)
+ 60 minut na orbitreku


8.4.13

Nastało wielkie lenistwo...

Czas wziąć się za podsumowanie marcowej aktywności, choć lenistwo, które ostatnio mnie ogarnęło odciąga mnie od pisania tego posta.
Generalnie chyba dopadł mnie pierwszy poważny kryzys, a ja niestety zamiast go pogonić to przyjęłam go z otwartymi ramionami. Mogę tutaj kolejny raz znaleźć wymówkę, tym razem w postaci Świąt Wielkanocnych, ale po co...

Moja aktywność w marcu przedstawiała się tak jak widać poniżej, 14 dni w których robiłam coś ze sobą. Jest to wynik na pewno lepszy niż w lutym, ale wciąż nie to co chciałabym osiągnąć. Nie wiem czy trochę nie przesadziłam, bo generalnie moja laba w ostatnim czasie wzięła się z jakiegoś niewytłumaczalnego zmęczenia, które mnie ogarnęło. W kwietniu chyba lepiej nie będzie, bo już 8. a ja mam za sobą jedną wizytę w siłowni [płonę ze wstydu].

MARZEC 2013:
sobota (02.03.2013)
+ 30 minut ćwiczeń

wtorek (05.03.2013)
+ 20 minut szybkiego marszu na bieżni
+ 20 minut na orbitreku

 środa (06.03.2013)
+ 50 minut szybkiego spaceru

niedziela (10.03.2013)
+ 30 minut szybkiego marszu na bieżni
+ 30 minut na orbitreku
+ 30 minut sauna infrared

poniedziałek (11.03.2013)
+ 30 minut na rowerze stacjonarnym

wtorek (12.03.2013)
+ 30 minut na rowerze stacjonarnym

środa (13.03.2013)
+ 30 minut na orbitreku
+ 30 minut szybkiego marszu na bieżni

niedziela (17.03.2013)
+ 30 minut na orbitreku
+ 10 minut na ergometrze wioślarskim
+ 30 minut sauna na podczerwień

poniedziałek (18.03.2013)
+ 30 minut na orbitreku
+ 30 minut na wiosłach
+ 5 minut biegu na bieżni

środa (20.03.2013)
+ 30 minut na orbitreku
+ 30 minut na bieżni (2' bieg + 3' szybki marsz x6)
+ 10 minut na wiosłach

piątek (22.03.2013)
+ 10 minut na orbitreku
+ 30 minut na bieżni (2' bieg + 3' szybki marsz x6)
+ 10 minut na wiosłach

niedziela (24.03.2013)
+ 10 minut na orbitreku
+ 30 minut na bieżni (2' bieg + 3' szybki marsz x6)
+ 10 minut na wiosłach
+ 35 minut sauna na podczerwień

poniedziałek (25.03.2013)
+ 30 minut na bieżni (2' bieg + 3' szybki marsz x6)
+ 10 minut na orbitreku
+ 15 minut na wiosłach

czwartek (28.03.2013)
+ 30 minut na bieżni (2' bieg + 3' szybki marsz x6)
+ 10 minut na orbitreku
+ 10 minut na wiosłach


26.3.13

Sportowy tydzień 6

Za mną kolejny już tydzień "ruszania się". Udało mi się pójść na siłownię aż 4 razy z czego jestem bardzo zadowolona. Zamiast maszerowania na bieżni wprowadziłam plan biegowy, który ponoć pozwoli mi wkrótce biec bez zatrzymywania się przez pół godziny - zobaczymy wkrótce jakie będą efekty.
Jak pisałam wcześniej zaczęłam wiosłować, ale szybko przekonałam się, że do wioseł konieczne są rękawiczki - odciski na dłoniach u mnie robią się błyskawicznie. Póki co kupiłam rękawiczki rowerowe w Lidlu za 14,99 i nawet się sprawdzają, choć są chyba trochę za grube i muszę szukać czegoś innego.

TYDZIEŃ 6 (18.03-24.03.2013)

poniedziałek (18.03.2013)
+ 30 minut na orbitreku
+ 30 minut na wiosłach
+ 5 minut biegu na bieżni

środa (20.03.2013)
+ 30 minut na orbitreku
+ 30 minut na bieżni (2' bieg + 3' szybki marsz x6)
+ 10 minut na wiosłach

piątek (22.03.2013)
+ 10 minut na orbitreku
+ 30 minut na bieżni (2' bieg + 3' szybki marsz x6)
+ 10 minut na wiosłach

niedziela (24.03.2013)
+ 10 minut na orbitreku
+ 30 minut na bieżni (2' bieg + 3' szybki marsz x6)
+ 10 minut na wiosłach
+ 35 minut sauna na podczerwień



22.3.13

Rusza Women's Health Polska!

Idealna wiadomość na rozpoczęcie weekendu! Właśnie ogłoszono, że w kwietniu na rynku prasowym pojawi się polskie wydanie Women's Health :-) Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo się cieszę, bo od lat czytuję amerykańską siostrę WH.
W dodatku wreszcie pojawiła się konkurencja dla Shape, którego czytam regularnie od kilku lat, a moim zdaniem w ostatnich miesiącach mocno obniżył loty. Wiadomo, że konkurencja potrafi zmobilizować więc kto wie, może niedługo będziemy mieli dwa dobre magazyny na rynku :-)

Pierwszy numer Women's Health w kioskach już 26 kwietnia - nie mogę się doczekać! :-)


21.3.13

Beyonce twarzą H&M

Jest David Beckham, Vanessa Paradis, a teraz do tego grona dołączyła moja ukochana Beyonce, która będzie twarzą letniej kampanii reklamowej H&M.
Cieszę się ze względu na to, że uwielbiam ją jako artystkę, a po drugie, że nie będzie to kolejny "wieszak" prezentujący bikini :-) Kolekcja ma być dostępna w sklepach na początku maja, a zawierała będzie nie tylko stroje kąpielowe.
Pierwsze zdjęcie z materiałów prasowych H&M wygląda obiecująco, aż się rozmarzyłam, bo u mnie w pierwszy dzień wiosny leje od rana :-(